Tajemnica Kota Tymoteusza

Był to zwykły szkolny dzień. Nic specjalnego. Nie zapowiadało się, że tak wiele zmieni on w moim życiu.

Jak zawsze  pani od historii zwana przez nas „Jej Wysokością” (przez wzgląd na doniosłość swojego przedmiotu) zaczęła dzień od sprawdzenia naszej ” niezwykle szerokiej i bogatej wiedzy” tym razem na temat starożytnego Egiptu.

-Do odpowiedzi poproszę… – zaczęła pani.

W tym samym czasie wyjrzałem za okno i zauważyłem pięknego, czarnego kota.

-Ach, jakie ten kot ma cudowne i beztroskie życie – pomyślałem-  nie musi się martwić, że zaraz wyląduje przy tablicy…

– … Tymoteusz Kot, poproszę Cię tutaj. Zeszyt i dzienniczek również – powiedziała pani.

– O Jezu!… Jakiego ja mam pecha! Jej Wysokość musiała mnie akurat dzisiaj spytać!  Gdybym tylko mógł być takim kotem i uciec z lekcji! – krzyczałem w myślach.

I w tym samym momencie stało się coś dziwnego… nagle pojawiłem się przed szkołą ! A najdziwniejsze było to, że zmieniłem się w… KOTA!!!???.

– Co się stało? Czemu jestem KOTEM ? Czy to zbieżność  z nazwiskiem?- pomyślałem.

Nie miałem wiele czasu do zastanowienia, bo już musiałem uciekać przez zgrają dzieci z pierwszej klasy, które zaczęły mnie przeganiać. Tak zaczęła się moja kocia wędrówka po okolicy. Najpierw spacerowałem dostojnie chodnikiem, ale przejeżdżający samochód wydał przeraźliwy dźwięk i musiałem czym prędzej uciekać. Potem ze swojego pięknego ogrodu przegoniła mnie starsza pani. Gdy przecisnąłem się przez płot do sąsiada, zobaczyłem od razu kły jakiegoś psa, czarnej bestii o niemiłych zamiarach.

-Mam tego dosyć, chcę wracać…

Poczułem się bardzo samotny. Nikt mnie nie chciał, nikomu na mnie nie zależało. Byłem głodny i opuszczony.

Ale przygody były dopiero przede mną…

W pewnym momencie usłyszałem jakieś dziwne dźwięki. Obejrzałem się i zobaczyłem tajemniczego, szarego kota o zielonkawych oczach.

– Ej ty, Tymoteusz – zagadnął kot.

– Co? Ty mówisz po ludzku? – zapytałem.

– O Kocie!*, nie po ludzku, ale po miałkowemu. Czekałem na ciebie – odpowiedział. – Witam w kocim świecie ! – dodał z uśmieszkiem.

– Nic nie rozumiem. Skąd mnie znasz? Kim jesteś? Co się dzieje? – zapytałem niepewnie.

– Jestem posłańcem szamana,  mam na imię Pelomeusz i  zadanie, aby cię do niego zaprowadzić – spokojnie wytłumaczył.

Zdziwienie moje sięgnęło zenitu, jednak mimo to podążyłem za Pelomeuszem do szamana. Po kilkugodzinnej wędrówce dotarliśmy do ciemnego lasu, w którego samym środku znajdowało się podziemne przejście do komnaty szamana.

– Wiedziałem, że w końcu do nas dotrzesz, Tymoteuszu – powiedział szaman.

– Skąd znasz moje imię ? -zapytałem.

– Należysz do naszej Wielkiej Rodziny Kotów Księżycowych i skrywasz w sobie niezwykłą tajemnicę, jakiej nie posiada żaden człowiek. Twoi rodzice to zwykli śmiertelnicy, ale ty potrafisz zmieniać się w kota. – odpowiedział szaman. – Co więcej, masz wyznaczone bardzo ważne zadanie – dodał.

-Jakie ? – zapytałem z ciekawością.

– Podarowałem ci tylko fragment z życia bezdomnego kota i chyba przekonałeś się, że nie jest to łatwe życie. Dlatego musisz uświadomić ludziom, jako przedstawiciel kotów, aby opiekowali się nimi jak najlepiej. Koty też mają uczucia, dlatego należy im pomagać – odpowiedział szaman.

– Tak jest mistrzu ! – krzyknąłem radośnie.

I nagle stało się coś dziwnego. Rzucił na mnie jakiś pył i pojawiłem się znów w klasie.

– Tymek, przestań myśleć o niebieskich migdałach i podejdź tu do tablicy! – powiedziała  zniecierpliwiona pani.

– Co wiesz o starożytnym Egipcie ? – zapytała.

Wtem słowa zaczęły się same ze mnie wydobywać :

-A więc, w starożytnym Egipcie koty odgrywały bardzo ważną rolę. Były one czczone i rozpieszczane…

– Skąd ja to wiem ? – pomyślałem zdziwiony.

– … wierzono, że każdy miauczący zwierzak ma coś z boskiej mocy  – kontynuowałem –  kto doprowadził do śmierci kotka, nawet nieumyślnej, skazany był na ten sam los – dokończyłem.

Stwierdziłem, że jest to dobry moment, aby wypełnić moją misję, więc na zakończenie dodałem :

– Dlatego my wszyscy powinniśmy opiekować się tymi stworzeniami i traktować je z godnością, bo skrywają w sobie niejedną tajemnicę, a te egipskie to już na pewno.

– No, Tymek, nieźle to wykombinowałeś. Mogę ci dać za tą zmyśloną historyjkę trójkę – powiedziała pani.

Ucieszony wróciłem do ławki i zacząłem się zastanawiać :

– Czy to był sen ? Czy to wszystko wydarzyło się naprawdę ? Cudownie jest mieć taką moc ! – rozmarzyłem się.

 

Niewątpliwie był to dziwny dzień.

Koty to jednak niesamowite i pełne tajemniczości stworzenia, czasami przynoszą też trochę szczęścia – pomyślałem.

A ja mam bardzo ważną misję do wypełnienia. Jutro zamierzam pójść do schroniska…